Narodziny rodzeństwa to dla jedynaka wielkie wydarzenie.
Można nawet powiedzieć, że to prawdziwa rewolucja.
Do tej pory rodzice byli na wyłączność, a dziecko było dla nich prawdziwym oczkiem w głowie, aż tu nagle… wszystko się zmieni. Jak powiedzieć o tym dziecku?
Wszystko zależy od wieku dziecka. Wiadomo, że inaczej będziemy rozmawiać ze starszakiem,
a jeszcze inaczej z maluchami do lat 6. Nie ma też idealnego momentu, by powiedzieć dziecku, że zostanie starszym bratem/siostrą. Jedno jest pewne: ważne, żeby dziecko o rodzeństwie dowiedziało się od rodziców. Dla nas oczywiste było, że zanim oznajmimy radosną nowinę rodzinie i znajomym, to pierwszą osobą, która dowie się o nowym członku rodziny, będzie nasza córka, Lily.
Dziecko na początku może nie być zachwycone, dlatego, jeśli dowiedziałoby się przypadkiem, od kogoś „życzliwego” o narodzinach rodzeństwa poczułoby się zepchnięte na dalszy plan, nieważne, może zazdrosne. Dlatego nie można do tego dopuścić. To bardzo ważne.
Na ogół rodzice decydują się na oznajmienie dziecku o rodzeństwie w momencie, kiedy mamie zaczyna pojawiać się brzuszek. U nas było to nieco wcześniej.
Powiedzieliśmy Lily pod koniec 3 miesiąca. Stwierdziliśmy, że jest na tyle duża, iż powinna już wiedzieć. W przeciwnym razie moje częste wizyty u lekarza mogłyby ją tylko zmartwić, a ona sama jest na tyle duża i bystra, że szybko zorientowałaby się, że z mamą coś się dzieje.
Poza tym prowadzimy bardzo aktywny tryb życia, różne ćwiczenia, wygibańce, rowery, zabawy gimnastyczne z elementami wspinania się po moim brzuchu itp. dlatego, żeby nie wymyślać historyjek, że źle się czuję i innych podobnych kłamstewek, postanowiliśmy od samego początku grać w otwarte karty. Powiedzieliśmy o ciąży i tym, że mamusia musi trochę zwolnić.
Narodziny dziecka są ogromnym przeżyciem dla całej rodziny.
My nie planowaliśmy ciąży, dlatego też nie byliśmy przygotowani na rozmowy o rodzeństwie. Podejmowaliśmy czasem temat, ale młoda nigdy nie przejawiała zainteresowania. Po co miałaby zmieniać coś, co jest idealne? My sami też się zbytnio tym nie przejmowaliśmy, a temat nie był dla nas ważny, dopóki nie zobaczyliśmy dwóch kresek na teście ciążowym.
Jak my jej powiemy? Jak zaakceptuje rodzeństwo i to, że nie będzie nas miała już na wyłączność? Z drugiej strony czułam, że wszystko samo dobrze się ułoży. Przecież mam mądrą córkę.
I poniekąd tak było. Może nie tak kolorowo, bo bez fajerwerków i wielkiej radości, jak opowiadają niektórzy znajomi, ale było lepiej niż się spodziewałam. Wiedziałam też, że musi minąć chwila, żeby Lily zaakceptowała to, co się wydarzy. W końcu zmieni się jej cały świat.
Zaczęliśmy od wstępnych rozmów o rodzeństwie, jakby to było, czy by chciała, co by wolała, siostrę, czy brata itd.
Na początku nie było łatwo, wciąż słyszeliśmy, że nie chce rodzeństwa, że wyrzuci je przez okno i inne podobne fantazje. Kupiłam nawet kilka książeczek, które miały na celu oswoić Lil z myślą o rodzeństwie, obrazując jak fajnie jest mieć siostrę czy brata. Nie poddawaliśmy się i co jakiś czas, w sposób nienachalny wspominaliśmy o rodzeństwie. I jakoś poszło. Pewnego dnia, zaplanowaliśmy sobie wspólny, rodzinny wieczór i powiedzieliśmy o tym, że zostanie starszą siostrą.
Wiedzieliśmy doskonale, jaka może być reakcja. I nawet bardzo nie różniła się od naszych przypuszczeń. Obiecaliśmy sobie, że spokojnie oznajmimy o ciąży i powiemy tylko, że dziecko będzie potrzebowało starszej siostry, a ona na pewno będzie wzorową. Wspomnieliśmy o misji. Przed rozmową postawiliśmy się w jej sytuacji. Wiedzieliśmy, że przecież to nie musi być taka super nowina, jak dla nas. Chociaż i my na początku mieliśmy wątpliwości. Wiedzieliśmy, że musi minąć trochę czasu, zanim wszyscy oswoimy się z nową sytuacją.
Lily popatrzyła na nas i powiedziała tylko:
„Nie wierzę. To nie może być prawda, bo nie masz brzucha”.
Nie dyskutowaliśmy długo. Wszystko samo się ułożyło. Codziennie rozmawiamy o rodzeństwie, ale wciąż nie są to rozmowy nachalne.
Dziś rozmawiamy o rodzeństwie zupełnie naturalnie. Wspólnie wymyślamy imiona, urządzamy w myślach nowe pokoje, czy wybieramy ubranka. I choć do końca jeszcze nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało, to jestem szczęśliwa, widząc, jak Lily zaakceptowała myśl o rodzeństwie. Rodzieliła już nawet obowiązki, Paweł będzie przewijał, ja karmiła, a ona wybierała ubranka. Podczas zakupów nie myśli już tylko o sobie, pyta, czy może wybrać coś dla rodzeństwa. A widząc ostatnio jakiegoś brzdąca za oknem powiedziała „Mamo, ale mój brat będzie ładniejszy, prawda?”. Jeszcze innym razem, kiedy stałyśmy na przejściu dla pieszych, Lily zaczęła przyglądać mi się bardzo uważnie i z poważną miną, nagle mówi: „Mamo, faktycznie zbrzydłaś. Ta moja siostra to Ci chyba naprawdę urodę zabrała. Ale nie martw się, bo dla mnie i tak będziesz zawsze najpiękniejsza”. I mnóstwo, mnóstwo różnych innych ciekawostek. Ostatnio np. rozmawiamy o moim brzuchu i o tym, że widoczny jest tylko, patrząc na mnie z boku, na co L: „No i widzisz mamo, w tym jest cały problem, bo gdyby było widać z przodu, to ustępowaliby Ci miejsca w tramwaju”.
Zdarzają się też wieczory, kiedy mówi: „Mamo, ja nie wierzę, że Ty jesteś w ciąży”. Zdecydowanie jest to dla mnie normalne i wcale mnie to nie dziwi. Mnie samej trudno jeszcze uwierzyć w to, co się dzieje. Jestem bardzo szczęśliwa, ale jednocześnie nie dowierzam.
Wczoraj po raz pierwszy Lily zauważyła ruchy maluszka. Nawet nie wiecie, jaki miała piękny uśmiech na buzi, widziałam, jaka była dumna, że udało jej się dostrzec te małe kopniaki. Rozczulił mnie ten widok dogłębnie. Już wiem, mimo iż może nie będzie łatwo, to będą razem.
A dziś wybieramy się razem na USG, by zobaczyć, czy u maluszka wszystko w porządku. Dowiemy się też, czy Lily będzie miała siostrę, czy może brata? Jesteście ciekawi? Bo ja bardzo!