Większość z nas jada posiłki szybko i nieregularnie. Jest to zjawisko powszechnie znane, najczęściej spowodowane brakiem czasu lub wygodą. Nasze diety często pozostawiają wiele do życzenia. Jednak w ostatnim czasie można zaobserwować dużą poprawę. Świat usłyszał o zdrowym odżywianiu, moda na bycie fit obowiązuje już nie tylko w social mediach, gdzie słit focia z siłowni to podstawa, ale i w życiu codziennym przeciętnego Kowalskiego. Świadomość o dobrym odżywianiu rośnie z dnia na dzień i czy jest to spowodowane nowymi trendami, czy chęcią zmienienia nawyków żywieniowych, to już jest mniej ważne. Ważne dla mnie jest to, że ludzie zaczęli dbać o to, co jedzą. Zaczęli czytać etykiety i z większą starannością dobierać swój codzienny jadłospis. Do wiedzy na temat dobrego odżywiania ma już dostęp każdy zainteresowany tematem. Na pomoc przychodzą nam dietetycy, trenerzy personalni, czy blogerzy kulinarni. Sama mam kilka ulubionych blogów, gdzie szukam inspiracji. Blogów, które sprowadziły mnie na trop zdrowego odżywiania. Nasza historia ze zdrowym odżywianiem zaczęła się dość niedawno i choć nie mogę się jeszcze pochwalić nowym trybem życia (bo ciągle jesteśmy w trakcie zmian), to mam nadzieję, że niedługo będę mogła opisać Wam naszą historię. Jak to się stało, że zaczęliśmy jeść zdrowo i dbać o to, by produkty w naszej kuchni były pełnowartościowe.
Dziś chciałabym napisać o trzech produktach zakazanych w naszym domu. Te produkty spokojnie powinny znaleźć się na liście produktów zakazanych w każdym domu. A dlaczego? Zobaczcie sami!
- PRAWDZIWA BOMBA KALORYCZNA — CHIPSY Ziemniak niby nic niezdrowego. Dobrze przyrządzone mogą dostarczyć nam dużo witaminy C. Ziemniaki, jak wiele innych warzyw posiadają też dużo błonnika, który sprzyja dobremu trawieniu.
Jeśli chcesz, by ziemniak zachował swoje cenne właściwości, obieraj go cienko. Najwięcej witamin i składników mineralnych znajduje się tuż pod skórką. Wracając do naszych ziemniaczanych chipsów. Dlaczego są niezdrowe? Odpowiedź jest prosta. Ziemniaki, z których powstają chipsy, poddawane są obróbce chemicznej, która zmienia wartości odżywcze naszego ziemniaka i staje się on prawdziwą bombą kaloryczną. Na skutek smażenia wytwarza się akrylamid (jest to substancja toksyczna dla naszego układu nerwowego), który jest bardzo szkodliwy dla naszego organizmu, nie mówiąc już o dziecięcym małym brzuszku. Badania wskazują, że akrylamid ma działanie rakotwórcze. Dość częste i regularne spożywanie akrylamidu może powodować stany zapalne w naszym organizmie. Zależy to od ilości spożywanej substancji. Ale to nie jedyny syf znajdujący się w chipsach… polepszacze smaku, kupa soli, konserwanty (nie dajcie się nabrać na słowa producenta o ich braku), ogromne ilości tłuszów, które pomagają zaprzyjaźnić się z nadwagą i otyłością. 2. NAJPROSTSZA DROGA DO OTYŁOŚCI — KREMY ORZECHOWE/CZEKOLADOWE Kanapka z kremem czekoladowym zasmakuje każdemu dziecku. Jestem tego pewna, ale równie pewna jestem tego, że producenci tych kremów nie tworzą ich z myślą o naszych dzieciach. „Nutella jest wyjątkowo smacznym kremem zrobionym z połączenia prażonych orzechów, odtłuszczonego mleka i odrobiny kakao’’ A teraz zobaczmy skład: cukier, olej roślinny, orzechy laskowe 13%, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 7,4%, mleko odtłuszczone w proszku 6,6%, serwatka w proszku, lecytyna sojowa, wanilina. I tu już mamy pierwszą odpowiedź na pytanie, czy takie kremy są zdrowe dla naszych dzieci. WARTO CZYTAĆ ETYKIETY ZE SKŁADEM, A NIE WIERZYĆ REKLAMOM, czy swoim przekonaniom! To nie jest krem orzechowy, a jedynie krem z dodatkiem orzechów. Nie jest to trudne do zdiagnozowania, patrząc na skład najpopularniejszego kremu orzechowego. Nie bez przyczyny cukier w składzie występuje na pierwszym miejscu, jego w produkcie jest najwięcej. 60 % cukru to bardzo dużo i niewątpliwie doda energii naszemu dziecku…. tylko, czy o taką energię nam chodzi? Cukier to główny powód nadwagi, później otyłości, ale również próchnicy zębów u dzieci. Dodam również, że cukry proste znajdujące się w takim kremie bardzo szybko podnoszą poziom glukozy we krwi, który bardzo gwałtownie spada. Co to oznacza? Po spożyciu kremu bardzo szybko poczujemy potrzebę spożycia czegoś słodkiego (np. kolejną kanapkę z kremem), co bardzo ucieszy producenta, ale nasze zdrowie na tym ucierpi. W sieci można znaleźć dużo informacji o takich kremach, bez owijania w bawełnę. I nie mowa tu tylko o najpopularniejszej marce, bo dotyczy to wszystkich kremów czekoladowych, czy też orzechowych. Ja wiem, że one smakują i człowiek z chęcią wcinałby kanapkę za kanapką, a najlepiej to sam krem na łyżce. Też się kiedyś z tym zmagałam, dopóki nie zaczęłam zwracać uwagi na etykiety produktów, które kupuję. Gdy pojawiła się Lily, skończyłam z zakazanymi zachciankami i znalazłam zdrowszą alternatywę. W sieci można znaleźć dużo przepisów na domową nutellę, ja polecam: – 1 miękkie awokado – 2 dojrzałe banany – 2 łyżki naturalnego kakao – 2-3 łyżeczki syropu klonowego/z agawy/miodu Wszystkie składniki trzeba dokładnie zblendować. Przechowywać w lodówce. 3. WODY SMAKOWE — CZY NAPRAWDĘ TO TAKIE ZŁO? Znam ludzi, którzy nie lubią pić wody. Wybierają alternatywną wodę smakową, która nie tylko gasi pragnienie, ale ma smak cytryny, czy truskawek. Nie jestem pewna, czy oby na pewno to dobra alternatywa… jednak nie mnie to oceniać. Jedyne co mogę, to powiedzieć jak to wygląda. Dzieci odzwierciedlają nasze zachowanie w 100%, gdy widzą, że rodzice popijają napój smakowy, bo inaczej takiej wody nie możemy nazwać, to też chętniej sięgają po takie smaki. Rodzic często myśli, że to idealny kompromis pomiędzy wodą a słodkimi napojami gazowanymi. Zachęcony reklamami z uśmiechniętymi dziećmi i komunikatem od producenta „Bez konserwantów” sięga po taki napój bardzo ochoczo. Jednak WODA SMAKOWA nie istnieje, to zwykły kolorowy napój, tylko bez barwników. Wydawałoby się, że woda, to woda. Wszystkie na pozór wyglądają tak samo. Jednak inaczej spojrzymy, gdy pod lupę weźmiemy etykiety ze składem. Dziecko, które w ciągu dnia wypije 1,5 l wody smakowej, przy okazji spożyje aż 12 łyżeczek cukru. Wypicie jednej butelki wody, która występuje zazwyczaj w pojemności 700 ml, to jak zjedzenie porządnego deseru. Teraz pomyślcie, że dzieci codziennie do szkoły dostają butelkę takiej wody i codziennie dostarczają sobie pustych kalorii…, a my rodzice w dużej mierze, dzięki producentowi myślimy, że dajemy dzieciom to, co najlepsze. Dlatego jeszcze raz namawiam, CZYTAJCIE ETYKIETY! Jeśli tego nie zrobimy, to z większością produktów może być tak jak z tą wodą, że nie czytając etykiety, będziemy przeświadczeni, iż nasze dziecko wypiło dużą ilość dobroczynnej wody, a nie kolorowego napoju z bąbelkami. Nie dajmy się też zwariować. Wiadomo, że jesteśmy tylko ludźmi i czasem potrzebujemy zgrzeszyć. My od dłuższego już czasu takie małe grzeszki popełniamy w weekend. Wiecie łyk coli w restauracji, czy wielka porcja lodów. Dziś np. Lily widząc ciocię w drzwiach z kinder niespodzianką mówi: – Wiesz ciociu, że ja dziś nie będę mogła zjeść tych słodkości. Otworzę tylko niespodziankę, a czekoladkę zostawię na weekend! :) Można? Można! CDN. 🙂