Miał być post o dziecięcych marzeniach, łatwości w nawiązywaniu kontaktów, szczerości, wykorzystywaniu usłyszanych słów w odpowiednim momencie i paru innych zagadnieniach.. ale komputer odmówił posłuszeństwa. Caly napisany tekst zniknął, byłam nawet przez chwile zla. Napisałam taki piękny tekst. I bum, szkic się nie zapisał i tekstu nie ma. Drugi raz go nie odtworzę. Nie ma jednak sensu się złościć. W ogóle przez wakacje zrobiłam się bardzo leniwa. Myśl o wrześniu powoduje ból brzucha. 🙂 Ale damy radę, nie takie rzeczy się ogarniało! Dziś zostawiam Was ze słownikiem mojej Lily. Jeśli chcecie się uśmiechnąć, przewijajcie niżej! 🙂
Lily, niespełna dwulatka wchodzi ze mną do tramwaju. Siadamy na miejscu dla matki z dzieckiem.
Przystanek dalej wsiada młoda dziewczyna, na moje oko miała około dwudziestu lat. Pięknie ubrana w zwiewną, kwiecistą sukieneczkę, wielkie okulary przeciwsłoneczne i kapelusz. Lily na jej widok podnosi wzrok i na cały tramwaj komentuje: „Ohohoho to chyba jakaś paniusia”. Na szczęście dziewczyna zareagowała panicznym śmiechem, tak jak reszta ludzi w tramwaju.
Lily do Babci: Nie musisz być geniuszem. Jesteś po prostu idealna.
Starsza o pięć lat koleżanka do Lily:
– Cześć Lily, wyjdziesz ze mną na dwór?
– Nieee, niestety nie mogę… nie mam butów! 😀
– Kochanie, dasz mi buziaka?
– Zaraz…
– Ale ja bym chciała teraz.
– No, bez przesady Mamo!
– Mamo Ty dużo gadasz i ja dużo gadam, prawda? To u nas chyba familijne! 🙂
Dialog z restauracji: siedzimy na zewnątrz, czekamy na kelnera, Lily spaceruje to tu, to tam…
Nagle podbiega i…
– Tato, Tato zepsułam siatkę pająka! ?
– Nie martw się. Zrobi nową. Wiesz, że on robi siatkę swoim odwłokiem?
Lily zrobiła wielkie oczy i na cała knajpę: – Znaczy dupą?!
Lily namalowała słońce. Spontanicznie domalowałam mu okulary i buzię.
Córka zareagowała: „Mamo, nie żartuj! Słońca nie mają buziek”
„Hania a wiesz co mi sie dzis podobalo najbardziej? To, ze spedzilysmy razem tyle czasu..” ??
„Spełniły się moje marzenia – to był szczęśliwy dzien”