Wybór fotelika samochodowego to nie lada wyzwanie. Na co zwrócić uwagę, czym się kierować? W tej drodze można naprawdę się pogubić. Internet nie pomaga, bo informacji na temat fotelkiów jest tysiące. Komu zaufać? Dziś opowiem jak to było u nas!
Jak wiecie, nasza przygoda z samochodem zaczęła się stosunkowo niedawno. Jazda samochodem to zazwyczaj była jazda ze znajomymi lub taksówką. Zatem nie przykładałam zbyt dużej uwagi do posiadania dobrego fotelika samochodowego, bo raczej to były sporadyczne podróże. Poruszaliśmy się najczęściej pociągiem, samolotem czy komunikacją miejską. Kiedy mieszkaliśmy w centrum, samochód był nam naprawdę niepotrzebny. A wręcz codzienne parkowanie pod blokiem byłoby codzienną walką o miejsce, którego zawsze brakowało. Pozdrawiam w tym miejscu Lidkę, nianię Lewka, która codziennie o ten kawałek przestrzeni walczyła. Dziś, kiedy przejeżdżam przez Mokotów, obok naszej kamiennicy mówię sobie za każdym razem „Boże, gdzie ja bym tu parkowała”. Jest jeszcze kilka innych kwestii, które przemawiały bardziej za nieposiadaniem samochodu w mieście, ale o tym innym razem… nam żyło się bez niego naprawdę dobrze… do czasu, aż wyprowadziliśmy się pod miasto.
Życie tutaj jest cudowne. Jest spokojnej, ciszej, wolniej, no i blisko natury, co nas kupiło totalnie. Kto zna nasze zachody słońca na tarasie, ten wie, o co chodzi. Jednak na początku nie było łatwo, choć pozostaje dalej przy tym, że jeśli się chce — to można żyć bez samochodu nawet pod miastem. My przez rok przechodziliśmy różne testy, od jazdy do sklepu na rowerze po śniegu, gdy czegoś zabrakło — do chodzenia codziennie na przystanek autobusowy kilka km w różnych warunkach pogodowych. Chyba nigdy nie narzekałam, że muszę jeździć rowerem czy chodzić na piechotę. Jedynie przerażało mnie, że muszę tracić tyle czasu na dojazdy do pracy. I to jedyna rzecz, której żałuję. Tego straconego czasu. Na szczęście to też już się zmieniło… Ale przejdźmy do momentu, kiedy zdałam egzamin na prawo jazdy i dostałam upragniony samochód! To niesamowite uczucie, będę pamiętała chyba do końca życia.
Uwielbiam jeździć samochodem, nie ma jeszcze pół roku, a już zrobiłam prawie 20 tys. km. Jaka to jest wygoda — nie mówię tutaj o pojechaniu do sklepu, bo dalej mogę pojechać na rowerze, a o np. wakacjach z dziećmi. Mogę być teraz wszędzie, kiedy chce i o której chce. Nie jesteśmy od nikogo uzależnieni, możemy podróżować, kiedy tylko chcemy i ta wolność chyba ujęła mnie najbardziej. No i jeszcze nasz duży bagażnik, kiedy na sesje czy realizację event’u możemy załadować wszystko i nie musimy organizować transportów. Kiedy wybraliśmy samochód, od razu w mojej głowie zapaliła się lampka „Musimy kupić bezpieczne foteliki”. No i się zaczęło…
Milion wpisanych fraz w wyszukiwarkę: bezpieczny fotelik, jaki fotelik dla niemowalaka, a jaki dla starszego dziecka, przodem, czy tyłem do kierunku jazdy, itd. To było istne tornado informacji w mojej głowie. Przypomniało mi się od razu, że kiedyś robiłam nagranie dla jednej marki produkującej fotelik samochodowe właśnie o bezpieczeństwie przewożenia dzieci i postanowiłam szukać u źródła. Znałam tę markę nie tylko z internetu, ale miałam okazję być w siedzibie firmy i dotknąć wszystkich modeli fotelików, a co najważniejsze porozmawiać z ekspertami. Wiedziałam od razu, że postawimy na polską markę Avionaut, bo ich po prostu poznałam. Wiedziałam, jakie mają standarty produkcji, czym się kierują, jak wykonane są ich produkty i na co stawiają. A jeśli coś znamy, to z automatu jest nam bliższe. Odezwałam się do marki, by prosić o pomoc w doborze fotelików dla moich dzieci. Otrzymałam fachową pomoc, a dodatkowo pojechałam do sklepu w Warszawie, w którym dostępne są produkty, by przymierzyć i sprawdzić, czy moje dzieci będą dobrze się w nich czuć. I takie rozwiązanie polecam Wam najbardziej. Nie szukać informacji w sieci, a udać się do sklepu z fotelikami, gdzie można porozmawiać z wykwalifikowanym doradzcą. Sprawdzić, zamontować fotelik w samochodzie i zobaczyć, jak dziecko będzie się w danym foteliku czuło.
U nas stanęło na Avionaut Aerofix. Zdecydowałam się na ten fotelik, ponieważ Lew już na przymiarkach, nie chciał z niego wyjść, a ponadto dzieci w tym foteliku mają możliwość siedzenia zarówno przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy. W planach miałam wozić go tyłem do kierunku jazdy, ale życie zweryfikowało moje plany i się nie udało… jak to w życiu, nie zawsze jest tak, jak sobie zaplanujemy. Lew w swoim krótkim życiu miał największe doświadczenie w podróżowaniu samochodem, bo jeździł codziennie z nianią po Lily do szkoły. U niej w samochodzie podróżował przodem do kierunku jazdy i myślę, że to miało duży wpływ na to, że Lew nie chciał się w naszym samochodzie przestawić na drugi kierunek. Na szczęście w tym foteliku są dwie możliwości. Jeśli zaczynacie swoją przygodę z fotelikiem, to polecam zacząć od jazdy tyłem do kierunku jazdy, bo tak jest najbezpieczniej. Głowa małego dziecka jest nieproporcjonalnie duża w stosunku do reszty jego ciała i podczas gwałtownego hamowania szyja najzwyczajniej w świecie nie byłaby w stanie utrzymać głowy dziecka siedzącego przodem do kierunku jazdy, dlatego też noworodki zawsze wozimy tyłem do kierunku jazdy i tak jest na całym świecie!
Fotelik ten jest jednym z najlżejszych fotelików na rynku w swojej kategorii. Dodatkowo fotelik został wyposażony również w piankę, która absorbuję siłę uderzenia podczas gwałtownych manewrów na drodze. Zapamiętuje ona także kształt ciała Dziecka, co zapewnia Maluchowi wygodniejszą podróż. A co najważniejsze, Aerofix posiada najnowszą normę bezpieczeństwa. Jeśli macie jakieś pytania, to zachęcam Was do napisania na profilu @avionaut_driven_by_care — tam eksperci zawsze doradzą, pomogą, odpowiedzą na wszystkie pytania, np. tak jak mi. 😉
A jak zamontować fotelik?
U nas jazda samochodem zawsze kończy się spaniem dzieci, a na pewno Lwa — zawsze śmieje się do męża, że to najlepsza reklama dla tego fotelika. Jest taki wygodny, że dziecko od razu ucina sobie drzemkę. Lew naprawdę super znosi podróże, nawet te kilkugodzinne. Jeżdżę z nim sama, jeździmy całą rodziną i ten fotelik był dla nas najlepszym wyborem!
A co z Lily?
Tutaj muszę przyznać, że nie było łatwo, znowu informacje w sieci zmąciły moje myśli. Wybrać jeszcze fotelik czy podstawkę…, ale kiedy odpowiedziałam sobie na pytanie, czego oczekuję, to wyszło jednak na to, że odpowiedź była prosta! Chcę bezpiecznie przewozić dzieci, a nie uchronić siebie od mandatu — bo tylko to daje posiadanie podstawki, przewożąc starsze dzieci. Nie posiada ona żadnych funkcji ochronnych. Żadnych! I doprawdy nie wiem, czemu według polskich przepisów podstawka traktowana jest na równi z fotelikiem samochodowym i mamy prawo przewozić na niej dziecko odkąd osiągnęło wagę 15 kg.
Czemu podstawki cieszą się taką popularnością? Chyba tylko dlatego, że są tanie, a może niekoniecznie zdajemy sobie sprawę jakie to niebezpieczne. Często mówimy sobie, nam się to nie przydarzy, ja jestem dobrym kierowcą. A dopiero kiedy spotyka nas jakaś przykrość, trudna sytuacja lub zdarza się ona w najbliższym otoczeniu, zdajemy sobie sprawę, że życia nie zaplanujemy. Chociażby wypadki czy kolizje mogą przytrafić się każdemu — niekoniecznie z Twojej winy, jakim super kierowcą byś nie był. Czy warto zatem ryzykować zdrowie, a nawet życie swojego dziecka przewożąc je na podstawce? NIE!
Lily ma 9 lat i wiadomo, że najchętniej jeździłaby już na podstawce lub w ogóle bez fotelika. To taki wiek, kiedy dziecko chciałby być dorosłe, jednak warto wpajać dzieciom od najmłodszych lat, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Lily nie miała problemu, by jeździć w foteliku, bo wie dlaczego. Kiedy wybraliśmy się na wybieranie fotelika do sklepu, ona wybrała taki, w którym bez problemu się mieściła i czuła się w nim komfortowo. Jeździ w foteliku Avionaut Maxspace, fotelik jest dla dzieci o wadze od 15 do 36 kg. I dopóki Lily nie osiągnie odpowiedniego wzrostu, by podróżować bez fotelika, będzie w nim jeździła.
Jakiś czas temu pod naszym filmem na TikTok’u pojawiły się takie komentarze:
Takie komentarze pokazują, że warto pokazywać, jak podróżują nasze starszaki, warto też z dziećmi o tym bezpieczeństwie rozmawiać. To nie jest żaden obciach jeździć w foteliku, jak mogę wnioskować po tych komentarzach, a jest to inwestycja w bezpieczeństwo — co w młodym wieku może wydawać się błahostką, ale to już nasza rola, by uświadamiać dzieci, jak mocno jest to ważne.