Świeżaki i promocja w Rossmanie — to dwa tematy, które mnie ostatnio prześladują. Myślę, że nie tylko mnie.
Jeszcze niedawno co drugi post na różnych grupach na Fejsbuku dotyczył słynnych Świeżaków z Biedronki.
Temat wraca jak bumerang, bo do supermarketu wrócił słynny Gang Świeżaków. Co ludzie potrafią zrobić za naklejkę? Niemalże wszystko:
Wczoraj sama byłam świadkiem, jak dziesięcioletki (na moje oko) chłopiec stał przy kasie i pytał wszystkich po kolei: „Zbiera Pani naklejki?”. No szkoda mi się chłopaka zrobiło, ale dziwiłam się matce, która stała z boku i nic sobie z tego nie robiła, a szeptała mu na ucho skromne „no, poproś ładnie Panią, jak nie zbiera, to może Ci odda”. Zaraz za mną stały młode dziewczyny (z dziećmi), które opowiadały sobie wesołe historie, jak to ich koleżanki matki też walczą o naklejki. Bardzo ich te opowieści śmieszyły. Tak bardzo, że musiały jeszcze pożartować z chłopca, który prosił o naklejki obcych ludzi. Zaraz potem poleciały do Rossmana.
Wiem, że nie powinnam, a raczej lepiej byłoby nie podejmować tych tematów publicznie, ale wciąż mnie to męczy.
Przecież jestem u siebie i miałabym ukrywać się z tym, co we mnie siedzi? A siedzi wiele zażenowania, zdziwienia, zszokowania, zbulwersowania i może trochę ironii…
Jak dorosłe kobiety mogą zachowywać się tak skrajnie nieodpowiedzialnie i prostacko? Czy im naprawdę odebrano rozum? Wyobrażacie sobie widok trzech drapiących, szarpiących i bijących się o kosmetyki matek, które wyrywają sobie z rąk ulubiony fluid? A gdzieś z boku, przyczepione do nogi ich malutkie dzieci patrzą na ten cyrk? Czy naprawdę na słowo PROMOCJA muszą wychodzić z ludzi jakieś dziwne instynkty? Bo jak to inaczej nazwać?
Widziałam raz taki cyrk i zdecydowanie mi wystarczy. Co prawda nie byłam aktywnym uczestnikiem, bo szybko uciekłam, jak zobaczyłam, co się szykuje, ale do dziś jestem w szoku.
Lubię promocję, ale nie szaleję za nimi. Nie odliczam dni do rozpoczęcia wyprzedaży, nie ustawiam budzika, żeby zdążyć przed innymi do drogerii. Nigdy nie byłam mistrzem oszczędzania. Jeśli coś mi jest potrzebne, to po prostu to kupuję. Nie czekam na promo w drogerii, nie śledzę też gazetek promocyjnych. Czasem jakaś koleżanka blogerka przypomni mi na swoim InstaStories, że zbliża się promocja, ale nie biorę tego do siebie. Często o promocji dowiaduję się, jak już jej nie ma. Tak, to cała ja! Czasem zastanawiam się, czy jeśli kupowałabym od promocji do promocji, to byłabym bogatsza tak jak moje koleżanki? 😉
Fajnie, jeśli uda się coś zaoszczędzić i milo jest, gdy podchodzisz do kasy w sklepie i rachunek niespodziewanie jest o połowę mniejszy, bo akurat trafiłaś na promocję, ale na litość boską, nie za wszelką cenę! Mam wrażenie, że świat zmierza w złym kierunku. Bardzo fajnie, że kultowa promocja w Rossmanie cieszy się dużym zainteresowaniem, ale to, co tam się dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie. W tym tygodniu, kiedy trwa promocja, darowałam sobie nawet spacer po papier toaletowy, bo nie mam ochoty patrzeć na te bijatyki o przecenione podkłady. 😉
Poczytałam sobie na różnych forach, co dziewczyny wypisują i jestem w szoku.
Może mi ktoś wytłumaczyć, po co kupuje się 10 fluidów na raz? Ja rozumiem, że taniej. Fajnie. Rozumiem też, że to fajna okazja do przetestowania kosmetycznych nowości. Też wolałabym wypróbować nowy kosmetyk za pół ceny, ale walka o kosmetyki?
Nie wierzę. Pomijając fakt, że Rossman przed samą promocją podnosi ceny, żeby móc z nich schodzić. 😉 Ale magia -49 czy -50% działa! I tak wiem, że kosmetyki wychodzą taniej, nawet jeśli cena przed samą promocją została podwyższona. 😉 Nadal mnie to bawi, jak kobieciny potrafią walczyć. Jakie wychodzą z nich demony!
Dziewczyny, apeluje nie tylko do Matek, ale i do tych trochę młodszych — trochę godności! Czy naprawdę fluid, czy tusz do rzęs warty jest takiego poniżania i zachowywania się jak zwierzęta? Bo nie znajduję innego określenia. Obyście zawsze walczyły tak o swoje dzieci, tego Wam życzę. A z promocji korzystajcie mądrze i grzecznie, jak na ludzi przystało. 😉